Kurpie Kurpiowska Puszcz Zielona

.

Webmaster: Zdzisław Bziukiewicz

tel. 0607-676356

 

Dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych  w www.kurpie.com.pl jest zabronione bez zgody właściciela. Podstawa prawna: art. 25 ust. 1 pkt 1 b ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

 

Copyright kurpie.com.pl / Zdzisław Bziukiewicz 2007

cz. I

„Pierwszym antropologiem był ten człowiek w starożytności, który dostrzegł że jego plemię różni się nieco od sąsiadującego i zadał sobie pytanie: dlaczego.” W naszym instytutowym czasopiśmie Kula, w którym tematem przewodnim była wędrówka, koleżanka napisała, że etnolog jest w pewnym sensie pierwotnym człowiekiem, który stawiając sobie pytanie: „dlaczego” budzi się z pewnego letargu, wszechogarniającej rutyny. Zaczyna dostrzegać różnorodność otaczającego go świata, chce poznawać, szukać, dociekać. Staje się wtedy jak dziecko, stara się zrozumieć świat, który wydawać by się mogło jest już znany, lecz teraz postrzegany z innej perspektywy i pokazujący swe liczne oblicza. Temu działaniu przyświeca tak charakterystyczne dla dziecka i pierwotnego człowieka pytanie „dlaczego”. Właśnie w poszukiwaniu na nie odpowiedzi etnolog rozpoczyna wędrówkę.

Mam teraz tak dużo różnych chaotycznych, nie poukładanych myśli w głowie, że prawdopodobnie ciężko mi będzie stworzyć z tego jakąś spójną całość.

Na pytanie, które coraz częściej sobie zadaję „Czemu studiuję etnologię?”, odpowiadam: dlatego, że to magiczne studia. Wiem, że na nich się odnajduję i spełniam. Jednocześnie nie próbując się doszukiwać materialnych korzyści, które miałyby z tego płynąć w przyszłości, na razie tego nie robię, ale pewnie przyjdzie taki czas, kiedy to się zmieni.

Sobie samej na pytanie czemu jestem na tych studiach potrafię odpowiedzieć, nie potrafię jednak racjonalnie wytłumaczyć tego innym. Szczerze mówiąc załamuje mnie ten fakt. To zadziwiające jak ciężko czasem zwerbalizować to, co się czuje. Wydaje mi się, że wychodzę na kretynkę, kiedy np.: kolega – student inżynierii środowiska zadaje pytanie: „czego tak konkretnie się uczycie?” ja najpierw biorę głęboki oddech, poczym lekko pytającym i poirytowanym tonem mówię: „wszystkiego”. Przecież taka odpowiedz dla inżyniera jest bezsensowna (w swojej nieścisłości). Zresztą inżynier, to tylko przykład, oczywiście pytają też ludzie, którzy zajmują się innymi dziedzinami, czy studiują niejako pokrewne kierunki: socjologię, historię czy stosunki międzynarodowe. Wydaje mi  się, że nie są w stanie zrozumieć czym jest etnologia.

Gaston Bachelard mówił: „Każdy człowiek ze wszystkiego co minęło najłatwiej odnajduje wspomnienie rodzinnego domu z lat dzieciństwa. Ponieważ dom ten znajduje się gdzieś daleko i jest na zawsze utracony, wspomnienia o tym co było zlewają się z wyobrażeniami o tym co mogło być. W wyniku tego powstaje obraz domu, takiego o jakim marzymy… Dom, to symbol bezpieczeństwa”. Z nim związane są nasze pierwsze doświadczenia, tam zaczynało się kształtować nasze rozumienie i odczuwanie świata. W pełni zgadzam się przytoczonym zdaniem Bachelarda, dom to dla mnie zakątek, którego wspomnienie napełnia mnie poczuciem ciepła i bezpieczeństwa, a którego pamięć umacnia we mnie świadomość tego, że jestem - i jako odrębna jednostka, i jako członek jednorodnej wspólnoty.

Właśnie pamięć jest tą materią, niezbędnym składnikiem, tym żywym wiązaniem łączącym społeczność każdej „małej ojczyzny”. Bez owego spoiwa istnienie takiej społeczności jest zwyczajnie niemożliwe. Pamięć pozwala nam zachować „małą ojczyznę” we wspomnieniu, nawet jeżeli utracimy z nią kontakt bezpośredni. Tak długo, jak żyjemy i gdziekolwiek jesteśmy, pozostaje ona cząstką naszej tożsamości, naszym znakiem identyfikacyjnym. Ma to szczególną wartość dziś, bowiem dla wielu ludzi ich miasto, ich region, stanowią tarczę, niszę, pożądaną osłonę przeciw gwałtownym postępom niwelującej wszystko globalizacji. Jako że ludziom potrzebna jest świadomość, że mogą mieć na coś wpływ, a tego przekonania pozbawiają ich gigantyczne, przytłaczające siły uniformizacji.

Odwoływanie się do doświadczeń rodzinnych jest regułą kulturową. Przywraca to sens działaniom, a czasem pomaga wręcz w dalszym istnieniu. Pamięć lub świadomość „małej ojczyzny” może więc być osią wokół której buduje się model rozumienia świata. Ryszard Kapuściński mówi: „Małe ojczyzny”, jeśli panuje w nich duch ksenofobii, nieufność i lęk przed światem, brak woli, aby podjąć wyzwania współczesności - będą tworem słabym i drugorzędnym, marginalnym, martwym zastoiskiem. Prawdziwą bowiem siłą małej ojczyzny, źródłem jej dynamiki i bogactwa jest otwarcie na świat, na sąsiadów, na innych, jest duch wymiany i wspólnoty. W którym kierunku pójdą „małe ojczyzny” Europy?”. Niektórzy uważają, że rozmnożenie różnic, wieloetniczność, zgromadzenie odmienności w jednej przestrzeni sprzyja nie tyle tolerancyjności, a obojętności i zamiast utrwalać wspólnotę, prowadzi do jej rozpadu na osobne jednostki. Ja tak nie uważam. Na takie zatomizowane społeczności, pokreślone dziesiątkami różnic, czyha siła niszcząca wspólnoty małoojczyźniane - identyczność. Bo dzisiejszym ojczyznom zagraża nie, jak dawniej, ideologia, nie ekspansywne państwo, lecz tendencje unifikacyjne właściwe całej kulturze. Nie przegrywają wtedy w pojedynku z historią, a giną w milczącej, niezauważalnej i pozbawionej krwawych ofiar walce z kulturą niezróżnicowania, kulturą tego samego: butików, kiosków z kolorowymi pismami, barów McDonalda, supermarketów, jednolitych reklam, międzynarodowego folkloru. Nie ma w tym żadnej opresji, gwałtu, nakazu, nie ma reglamentowanej wolności i zakazanej tożsamości lokalnej. Siłą niszczącą okazuje się wygoda, standaryzacja, bezproblemowość. „Małe ojczyzny” to pojęcie, które od niedawna bardzo często pojawia się w otaczającym mnie świecie, nie tylko w podręcznikach, ale i w języku potocznym.

W wydanej niedawno książce Gabora Lörinczi przeczytałam, że pojęcie regionu jest przedmiotem badań wielu dziedzin nauki: geografii, historii gospodarczej, etnologii. Jednak region pojmowany jako przestrzenne rozmieszczenie i wzajemnie powiązanie faktów i zjawisk jest zagadnieniem dyskusyjnym. W poglądach wielu badaczy region to obszar, na którym zarejestrowano określone zjawiska i fakty zlokalizowane nie tylko przestrzennie, ale także w perspektywie historycznej. W tym kontekście zarysowuje się niesłychanie ważny problem: czy i w jakim stopniu region geograficzno-gospodarczy wytyczony na konkretnym obszarze staje się dla tego obszaru regionem kulturowym, a ściślej rzecz biorąc regionem historyczno-kulturowym, a więc zlokalizowanym czasowo i przestrzennie oraz jaki udział w tym mają kryteria etnograficzne. Regionem, który najsilniej zaznacza swoja odrębność na mapie Polski jest Kurpiowska Puszcza Zielona. Oprócz takiej nazwy w literaturze spotyka się terminy: Kurpiowszczyzna, Puszcza Kurpiowska, Kurpie Puszczy Zielonej. (1) Właśnie ta przestrzeń, to dla mnie, miejsce dzieciństwa, zakorzenienia, bliska, prywatna ojczyzna, pamięć najpierwsza. Nie jest to tylko pojęcie geograficzne. Bardziej wiąże się z wartościami i określoną moralnością. Teraz ideę „małych ojczyzn” często przeciwstawia się zagubieniu człowieka w świecie, globalizacji i unifikacji. Każdy ma potrzebę odniesienia do stałych i niezmiennych punktów oparcia, wartości. Mnie taką możliwość daje właśnie identyfikacja z regonem kurpiowskim. Ossowski podkreślał, że nie każde miejsce zamieszkania jest „bliższą (małą) ojczyzną”. Od niedawna uświadomiłam sobie, że – czy chcę, czy nie - jest to przestrzeń niezmienna, (bo można się urodzić tylko w jednym miejscu). Każdy człowiek ma takie i jest mu przypisane raz na zawsze. Jest niewzruszalne, ponieważ mimo zawirowań na świecie, wojen, emigracji pozostaje takie samo, do końca utrwalone w pamięci.

W moim domu rodzinnym wszystko było podporządkowane tradycji. Dzieciństwo opieram na wspomnieniach związanych z zespołem ludowym, który prowadził (i nadal prowadzi) mój ojciec. Śpiewałam i tańczyłam w nim do ok. 15 roku życia. Występowaliśmy w różnych regionach Polski. Wtedy często nie chciałam tego robić, (a może czułam się do tego zmuszana), mówiłam: „nie będę jeździć po wiochach”, często jednak nie były to prowincjonalne występy w małych miejscowościach, a duże festiwale na skalę ogólnopolską, czy wyjazdy za granicę.  Będąc w tym zespole nie byłam konsekwentna, nie miałam poczucia obowiązku, nie byłam świadoma zobowiązań związanych z przynależnością do niego. Czasem się nad tym zastanawiam. Teraz z perspektywy czasu widzę, jak to procentuje, wiele mnie nauczyły lata z tym zespołem, pomijając to, że dzięki niemu zwiedziłam pół Polski, że umiem tańczyć i śpiewać, poznałam wielu ciekawych ludzi. Teraz będąc na etnologii bardzo łatwo jest mi zrozumieć tematy dotyczące folkloru, życia wiejskiego, itd. Ponieważ znam te wszystkie teoretyczne zagadnienia z autopsji. Empirycznie poznałam, czy doświadczyłam na własnej skórze ceremonii ludowych, obyczajów i zwyczajow różnorodnych regionów Polski. Oprócz tego wszystkiego dzięki temu, że byłam w tym zespole wiem, czym jest obowiązek, nauczyłam się ponoszenia konsekwencji.

Kiedyś kolega z V roku etnologii powiedział: „Nie znam osoby, która tak silnie utożsamiałaby się ze swoją tradycją i korzeniami i była tak dumna ze swojego pochodzenia, jak Ty”. Jestem tak silnie przesiąknięta kulturą ludową, że chyba nie jestem do końca świadoma tego, jak bardzo. Niebywale miłym zaskoczeniem było dla mnie, kiedy uświadomiłam sobie, że czuje się wyjątkowo, kiedy ktoś utożsamia mnie z Kurpiami, jak np.: wita mnie mówiąc: „Hej Kurpiana.” To bardzo miłe uczucie.

Maria Łoś twierdzi: Przystosowanie do roli polega na tym, że człowiek buduje swój obraz na podstawie sygnałów dawanych mu przez innych, wyobrażeń co o nim sądzą, jak na niego reagują. (2) Określa to mianem jaźni odzwierciedlonej. Pozytywne reakcje innych wzmacniają moją identyfikację z rolą Kurpianki. Dla mnie zaskakujące jest to, jak silnie utożsamiam się z Kurpiowszczyzną.

Tu przypomniała mi się Festiwal Mediatravel i dyskusja dotycząca „małych ojczyzn”, w której czynnie uczestniczyłam. Skłoniła mnie do wielu rozmyślań. Doszłam do wniosku, że bardzo duży wpływ na moje podejście do swojego pochodzenia mają także reakcje ludzi, tego czy chcą mnie słuchać, czy chcą dowiedzieć się czegoś więcej, czy też nie. Widzę, że na etnologii znajomi doceniają we mnie to, że potrafię się tym chwalić. Dziwiąc się czasem mówią: „jeej, jak Ty potrafisz o tym mówić!”. Ludzie, którzy mnie otaczają niewątpliwie kształtują moje zachowania i po części też decydują o tym, jaki mam stosunek do tej swojej przeszłości.

Doceniam etnografię. Dzięki temu, że jest nauką opisową mogę (oprócz tego, że emocjonalnie jestem związana z Kurpiowszczyzną) zgłębiać teoretyczna wiedzę na temat mojego regionu.

Na zajęciach do prof. Wejlanda przygotowałyśmy referat o sposobach definiowania. Temat opierał się na tradycji. Całość podsumowałam konstatacją, która brzmiała następująco:

„Zadałam sobie pytanie: Czym tak właściwie dla mnie jest tradycja? Co oznacza dla mnie to słowo? Pierwszym skojarzeniem z tym słowem jest – tu pewnie Was nie zaskoczę – słowo Kurpie. Dla mnie to są synonimy. To taki skrót myślowy: tradycja – przeszłość – wcześniejsze miejsce zamieszkania – Kurpie. Stwierdziłam, że pewnie Was nie zaskoczę, bo często o nich mówię, właściwie wspominam o Kurpiach przy każdej nadarzającej się okazji, ale przyznam szczerze, że ja sama byłam zaskoczona, kiedy uzmysłowiłam sobie, jak ta tradycja, ta kultura ludowa jest w mnie dalece zakorzeniona. Tutaj pokłony dla etnologii, to te studia nauczyły mnie szacunku do tradycji i uświadomiły mi, jak wielką ma ona wartość. Dziękuję też moim rodzicom, którzy w tajniki tej naszej tradycji kurpiowskiej wprowadzili mnie już we wczesnym dzieciństwie (szczególnie ojciec). Właściwie swojego syna też (śmieje się). Ja i brat bardzo wcześnie znaliśmy treści naszej własnej kultury. Teraz dopiero będąc w innej czasoprzestrzeni widzę, jak wielki wpływ wywarła na mnie ta przeszłość.

Przeszłość oczywiście nie od razu staje się tradycją, to jest dla nas dosyć zrozumiałe i chyba wszyscy jesteśmy tego świadomi. O tym pisał Cz. Robotyki w książce pt.: „Nie wszystko jest oczywiste”. Przeszłość, by zaistnieć w zbiorowej pamięci albo w pamięci poszczególnej jednostki musi być włączona w sferę wartości, w strukturę wyobraźni mitycznej. Zmienia się Tym samym w emocjonalne wyobrażenia, które są ubarwione folklorem i wiedzą potoczną.”

Słowo folklor. Niedawno odkryłam, że było w moim wokabularzu bardzo wcześnie, już właściwie – próbuję sięgnąć pamięcią wstecz - jak maiłam cztery lata. Pamiętam dokładnie, bo wtedy tata nagrał nas, mnie i młodszego o półtora roku brata na dyktafon. Przypominam sobie, jak takim cieniutkim, sepleniącym jeszcze głosem mówiłam: „trzy, cztery… mamy rok 1991”. Tata wtedy zapytał jakie znam tańce kurpiowskie. Odpowiedziałam: „A, te co tańczysz w zespole folklorystycznym, to fafur, olender, stara baba, gołąbek, polka, oberek”.  Reakcja taty: „O znasz nawet gołąbka?” ja dumnym i coraz głośniejszym tonem mówiłam dalej. Chyba mam dużo racji myśląc, że tata tak aranżował tą sytuację, że ja nie wiedząc jeszcze do końca czym tak naprawdę są te tańce (i ten cały folklor, którym zajmuje się tata) miałam poczuć się wyjątkowo. Miałam poczuć się dumnie, bo byłam świadoma tego, że są.

Czasem zastanawiam się co dla taty ma największą wartość. Utwierdzam się w przekonaniu, że to co najbardziej ceni to przeszłość, korzenie, folklor, tradycja (zobowiązuje go do tego chyba fakt, że jest instruktorem folkloru klasy „S”). Tata, jak sam twierdzi, na początku gryzł się w sobie, że wybrałam taki kierunek studiów. Przejmuje się tym, że etnologia nie daje przyszłości zawodowej. Mówi: „Sam z doświadczenia życiowego wiem (i Ty też to wiesz) ile kosztuje to zdrowia, wyrzeczeń, poświęcenia siebie dla innych, ile to przysparza trudności w służeniu innym, a jednocześnie nie zaniedbywaniu rodziny. Wiem też, że jak raz się w to wejdzie, to już nie ma odwrotu. Widzę, że „wchodzisz na złą drogę", z której tak jak ja, nie będziesz mogła wyjść, ale w duchu już się nie martwię, że poszłaś na te studia.  Coraz bardziej utwierdzam się w fakcie, że - choć w milczeniu ale - mnie rozumiesz.”

E. Weil mówi: „Tradycja jest tym, co przychodzi bez uświadomienia, do tego, który żyje w tradycji. Jest po prostu dana – podkreśla E. Shils Cokolwiek twierdzono by o naszej niezależności jesteśmy niewolnikami dziadów i pradziadów. Spoczęli oni od dawna w grobie, czas przetrwał i rozwiał ich szczątki, lecz dzieło ich żyje: jako powijaki krępujące ręce, nogi nasze w niemowlęctwie, obezwładnia mózg ciężarem wiedzy niepotrzebnej, jak nauka łaciny czy greki. Więź zwyczajów i poglądów stosunków i urządzeń, nawyków i pociągów ogarnia nas i trzyma w posłuszeństwie. Siła tradycji polega zatem na tym, że determinuje ona ludzkie zachowania w sposób pozaświadomościowy, analogicznie do sposobu działania instynktu (3).

 

Czego nauczyła mnie etnologia?

 

Na pewno te studia bardzo ukształtowały mój ogląd świata. Nauczyłam się słuchać ludzi. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że w dużej mierze jest to też uwarunkowane wiekiem i dojrzałością. Dużo uważniej wsłuchuję się w to, co ktoś ma mi do powiedzenia. Staram się nie kwestionować, tylko zadawać pytania. Robię to czasem w najmniej oczekiwanym momencie, widzę jak to bardzo zaskakuje rozmówcę, no i mnie po części też. To zadziwiające jak bardzo ciekawą rozmowę można wywołać poddając w wątpliwość najoczywistszą z prawd. Dużo większą wagę przywiązuję do języka, do tego co chcę powiedzieć. To są już takie detaliki, które można długo wymieniać. Kiedyś nie zastanawiałam się nad sensem wielu wyrazów. Co oznaczają słowa: lepszy, brzydki, głupi. Czym jest prawda, mądrość, uroda? Teraz często zaprząta mi to głowę .Wszystko jest zależne od kontekstu, jest względne.

Te studia są niespodziewanie inne, bardzo różnią się od moich pierwotnych wyobrażeń. Nie potrafię inaczej mówić o tych studiach jak tylko w samych superlatywach. Być może w jakimś stopniu jest to krzywdzące dla etnologii, bo tym samym mało wiarogodne dla innych.

 

Jak postrzegają nas Inni?

 

„Byłem zaskoczony, jak usłyszałem, że studiujesz etnologię, większość ludzi, których znam to informatycy albo inżynierowie. Robią jakieś konkretne, przyziemne rzeczy, a etnologia...”

Czy takie stwierdzenie nie daje do myślenia? Oczywiście reaguję na to śmiechem. To zastanawiające jak dalece ludzie są nie uświadomieni w tym, czym ta nauka się zajmuje.

Pomijając na przykład, że słyszałam już reakcje takiego typu: „To o wulkanach? Czy to o dinozaurach czy o owadach? No i co rozśmieszyło mnie najbardziej: „To o motylach?” Jeszcze na pierwszym roku byłam bardzo zaskoczona i wręcz zła słysząc takie teksty. Teraz mnie to chyba tylko śmieszy. Ja mogę powiedzieć: informatyka, to takie przyziemne, konkretne i przewidywalne.

Moja współlokatorka (studentka dietetyki) po zabawie na naszej fuksówce powiedziała: „Wy etnolodzy jesteście bardzo otwarci, ciekawi świata. Zauważyłam, że bardzo Wam zależy na tym, żeby poznać drugiego człowieka, jesteście dociekliwi. Poza tym bardzo ekstrawaganccy i oryginalni. Oryginalni dlatego chociażby, że wolicie jeździć w nietypowe miejsca, a nie komercyjne. Nie przejmujecie się tym co mogą myśleć o Was inni. Nie boicie się krytyki. Główkujecie nad rzeczami, nad którymi przeciętny człowiek się nie zastanawia. Znacie bardzo dużo ciekawostek. Staracie się zrozumieć rzeczy, którymi zwykły laik nie zaprząta sobie głowy. Gdyby nie było etnologii, nie znalibyśmy być może swojej przeszłości”

Dla potrzeb napisania tej pracy chodziłam po ul. Piotrkowskiej i pytałam ludzi co rozumieją przez słowo etnologia i z czym się kojarzy.

Absolwentka prawa powiedziała: „etnologia, to dla mnie archeologia społeczna”.

Pewna młoda dziewczyna mówi: „Etnolog kojarzy mi się z ekologią (śmiesznie to zabrzmiało na początku), ekologicznym sposobem żywienia. Etnolog kojarzy mi się też z charakterystycznym sposobem ubierania się - lniane koszule, buty z rzemykami, albo tak jak Ty, długa spódnica i chustka (...) Jesteście chyba blisko natury. Wydaje mi się, że bardzo ją szanujecie i chcecie być z nią w zgodzie. Blisko wszelkich kultur, ale też natury.”

Dalej młody chłopak stwierdził: „Myślę, że ludzie którzy idą na taką specjalność z własnej woli mogą być pasjonatami, jest to bardzo ciekawy temat. Myślę też, że ludzie tacy mają dużą wiedzę na temat współczesnego świata”.  Muszę przyznać, że postawił etnologom wysoką poprzeczkę.

Dużo do myślenia dała mi rozmowa z kolegą, z którym tańczę w „Kujonie”. Na próbie czekając na swoją kolej rozmawialiśmy właśnie o antropologach. Michał mówi: „Potrzeba takich ludzi. Wy studenci etnologii, mam wrażenie chcecie się odciąć od tego aktualnego stanu rzeczywistości, od komercji, którą jesteśmy przytłoczeni. Za dużo jest lansiarzy; tych, którzy za wszelką cenę chcą osiągnąć sukces, być najlepszym. Wielu ludzi dąży teraz do sławy, do osiągnięcia majątku, do tego by być oryginalnym, jedynym w swoim rodzaju, a jednocześnie przecież zachowuje się tak jak większość”. Zgadzam się ze zdaniem kolegi. Coraz silniej zauważam taki właśnie wyścig szczurów, etnologia to pewnego rodzaju odskocznia od takiego świata. Moim zdaniem to właśnie etnologowie są oryginalni i wyjątkowi. Żyjemy w rzeczywistości, w której komercja przytłacza… nas (etnologów) również. Mnie zależy na tym, żeby być ponad nią, żeby nabrać do niej dystansu, patrzeć na nią z zewnątrz.

cz. II

Ciekawym i miłym zaskoczeniem było dla mnie to, że dla zapytanych ludzi synonimami słowa etnolog, są słowa: podróżnik, pasjonat, indywidualista, odkrywca, globtroter. To ktoś taki, kto zamiast siedzieć w książkach, empirycznie poznaje świat. Tak bardzo mnie to ucieszyło!

Niedawno rozmawiałam na gadu gadu z kolegą Zeusem, który studiuje dwa kierunki: metody ilościowe i systemy informacyjne; finanse i bankowość. Zaczęło się od tego, że zadałam mu pytanie: „Czym jest etnologia?”. Wywiązała się rozmowa, która świetnie obrazuje jak bardzo odmienne jest nasze myślenie. Ta dyskusja wiele mnie też nauczyła. W niej widać jak ja pojmuję tą naszą dziedzinę nauki, jaką jest antropologia kultury. To niesamowite, tak bardzo zaskakiwałam samą siebie. Poprzez zadane koledze pytanie tak naprawdę sama sobie odpowiadam czym etnologia jest dla mnie.

Postanowiłam zamieścić poniżej tą rozmowę i pokazać jak etnolog wypada w konfrontacji z reprezentantem innej dziedziny, w tym wypadku finansów (przynajmniej Zeus tak się deklaruje). Analizując poszczególne zdania zaskoczyło mnie to, jak bardzo relatywnie podchodzę do otaczającej mnie rzeczywistości. Doszłam do wniosku, że relatywizm jest niebezpiecznie zgubny. Przez niego sama sobie często zaprzeczam. Ten dialog jest skopiowany bezpośrednio z archiwum gadu gadu, więc niektóre wyrażenia są kolokwialne i nie zawsze poprawne gramatycznie. Był rozłożony na dwa dni, każdy z tych dialogów trwał ok. trzy godziny.

Bardzo ważnym jest dla mnie to, żeby czytając go mieć na uwadze, że odpowiedzi na zadawane sobie nawzajem pytania są spontaniczne i nie zawsze dokładnie przemyślane. Wątki, które nie dotyczyły etnologii pominęłam. Zdania w kwadratowych nawiasach nie należą do pierwotnej rozmowy, to moje wątpliwości, przemyślenia, pytania, refleksje które później dopisałam. Zależało mi na tym, żeby nie zmieniać tekstu, który mógłby być na przykład na moją korzyść, a niekorzyść Zeusa. Wiem, że w niektórym momentach mogę się mylić.

Poprzez treść tej dyskusji chcę przedstawić to, jak ja rozumiem etnologię i poprzez wyrażone wątpliwości dowiedzieć się czym ona może być. Zastanawiam się też, czy tak naprawdę jest możliwe, żeby osoba która nie ma wiele wspólnego z etnologią była w stanie zrozumieć, czego my tak naprawdę się uczymy, no i przede wszystkim po co. W niektórych momentach ta wymiana myśli przybrała naprawdę niespodziewany dla nas tor.

Jezu, mogę zostać oskarżona o ekshibicjonizm…

Patyk: Czym jest etnologia, jak Ty ją rozumiesz?

Zeus: to coś na czym nie można zarobić (sorry za podły materializm). Kojarzy mi się z pasjonatami, którzy będą mieć z etnologii jedynie własną satysfakcję, aha no i z ludźmi którzy w głębokim poważaniu mają wszędobylski wyścig szczurów, karierę i te tematy;]

P: etnolodzy, tak Ci się kojarzą?:)

Z: no coś w tę stronę, bo i tak wiele na tym się nie ugra to po co się uganiać?

P: to jest ciekawe, że w dialogu takich skrajnych dziedzin jak nasze, tak naprawdę nie jest chyba możliwe zrozumienie [w co ja się wpakowałam?]

Z: nie jest możliwe zrozumienie???

P: ja nie jestem w stanie zrozumieć tego, [akceptować mogę, ale nie zrozumieć?] że Ty możesz studiować, tak bardzo przyziemne, racjonalne, ścisłe i przewidywalne (w moim rozumieniu) kierunki.

Ogólnie wydaje mi się, że tak naprawdę dialog - w sensie zrozumienia, między różnymi kulturami nie jest możliwy, bo każda z nich jest tak bardzo silnie osadzona w tej swojej, [jednostka jest zdeterminowana przez kulturę] że nawet nie jest tego tak do końca świadoma, [zadaniem etnologa, ma być zrozumienie jak kultury zmieniają się i różnicują (4)] kultura nie jest nam dana. Tu oczywiście duży skrót myślowy... [Człowiek jest tworem swojej własnej kultury (...) Trudności nie do pokonania są jego trudnościa (5)] są pewne wzory kultury, poza które nie jesteśmy w stanie tak naprawdę wyjść. [czy dyfuzjonizm i konfiguracjonizm wzajemnie się wykluczają?]

Z: a więc Ja nie jestem w stanie Ciebie zrozumieć, bo jestem osadzony w innej kulturze? no ale Patyk! nie mogę Cię zrozumieć przez kulturę?:) [jest przez nią zdeterminowany]

P: nie wiem czy jestem w stanie dotrzeć… To wcześniej dotyczyło porozumienia kultur (np.: Kultura hinduska i kultura Polska). Jeśli chodzi o poszczególne jednostki my tak naprawdę wewnątrz kultury bardzo się od siebie różnimy, na to składa się wiele różnych czynników. No i zrozumienie jest możliwe, [konfiguracjonizm - dzięki wiedzy o wzorach kultury jesteśmy w stanie zrozumieć człowieka, jego osobowość i zachowanie] tylko jeszcze zależy co przez to "zrozumienie" rozumiemy  (relatywizm). Możemy się dogadać, zrozumieć, ale każde  w indywidualny dla siebie sposób, nie możemy być kimś innym, niż jesteśmy. [każdy posługuje się swoim wzorem myślowym, na bazie swojego własnego języka] Jesteśmy w innym układzie inercyjnym, rozumiesz? [dyfuzjonizm koncentrował uwagę na tym, że zapożyczamy różne elementy kultury. Czy dotyczył tylko artefaktów?]

(…) Musisz pamiętać jeszcze to, że to jest moje subiektywne zdanie, tych poglądów odnośnie kultury jest tyle ile jest antropologów (...). Są różne nurty w antropologii i każdy utożsamia się z innym. Kurcze nie chce z siebie robić wielkiego eksperta, bardziej rozumiem to intuicyjnie.

Z: strasznie katastroficznie to zabrzmiało jak napisałaś o niezrozumieniu, że co by się nie działo to i tak nikt się nie dogada.

P: kurcze to jest właśnie względne... bo nam antropologom zależeć ma na tym żeby wysłuchać rożnych zdań, z żadnym się nie utożsamiając...

Z: dla mnie takie różnice w postrzeganiu rzeczywistości to zaleta ludzkości, a nie jej wada, dopóki oczywiście nikt nie chce w siebie strzelać, itd. [dyfuzjoniści są antyglobalistami, wg: nich świat jest na podobieństwo perskiego dywanu, misterną i przebogatą różnorodnością]

P: no dla mnie jak najbardziej też to są zalety, nie chodzi o to żeby je niwelować [tak się niestety (być może mimo woli) dzieje, poprzez wspólny kontakt różnorodnych kultur granice stopniowo zacierają się]

Z: to dobrze ze Ty ze swoim patrzeniem na świat będziesz się zajmowała kulturą, a ja ze swoim będę decydował o cyferkach, każdemu będzie lepiej, odwrotnie byłaby katastrofa.

P: mam nadzieje, że będę się zajmowała, ze nauczę się jak to robić, bo jak narazie mam zbyt ograniczone horyzonty, co może być szkodliwe i krzywdzące dla kultur (wszelakich) [podobno etnologia poszerza horyzonty. Im bardziej zgłębiam wiedzę, tym mniej wiem?]

Czy uważasz, że uczymy się o rzeczach niepotrzebnych. O wszystkim i o niczym?

Z: Nie uważam, że to rzeczy niepotrzebne, aczkolwiek wiele z tego nie wynika, tzn. fajnie ze ktoś to zgłębia i w ogóle, tak samo jak i to, że ktoś bada literaturę średniowiecza, aczkolwiek póki co, moje wyobrażenie jest takie ze nic czego się nauczycie nie służy temu, żeby to jakoś praktycznie zagospodarować. Coś takiego, co może i opisuje rzeczywistość, bardziej lub mniej trafnie, ale nijak nie posłuży temu, by na nią jakoś pozytywnie wpłynąć, a jeśli już, to w marginalnym wymiarze

P: taka właśnie jest powszechna wiedza ludzi [nie powinnam tak generalizować, ale to prawda]

Z: heh taka jest moja opinia a nie powszechna wiedza ludzi [człowiek od zawsze bronił swej jedyności i obronę tę uważał za punkt honoru (6)]

P: no tak, opinia człowieka, który z etnologia ma mało wspólnego... czyli też trochę takich przeciętnych (Innych) ludzi

Z: ja liczę na to, że mi obalisz to spojrzenie:] choć nie mam pojęcia jak to zrobisz. Zbyt uogólniasz, statystycznie moje zdanie jest kompletnie nieistotne... matematyka to mówi:) [czy można doszukiwać się tu wspólnych cech matematyki z etnologią? Poprzez holistyczne podejście do kultury?].

P: To jest chyba trochę tak, że my sami próbujemy się na wzajem przekonywać do tego, że jesteśmy potrzebni.

Ale to jest świetne, jak takie rozmowy zmuszają do zastanowienia się nad tym, co ja właściwie robię, czego się uczę. Ciekawe jest też to, że tłumaczysz coś na podstawie czegoś, co Tobie jest bliskie... czyli matematyka. A ja powiedziałabym, ze właśnie etnologia o tym mówi... i widzisz jesteśmy w stanie się zrozumieć, ale na podstawie zupełnie innego języka. Masz rację mówiąc, że za bardzo generalizuję... nie powinnam tak robić, ale tu mogę zawęzić trochę sprawę wrzucając do jednego wora ludzi, którzy są etnologami i do drugiego wora, ludzi, którzy nie mają za wiele z nią wspólnego, rozumiesz? My mamy zajmować się poszczególnym, jednostkowym problemem... jakościowo, a np.; socjologia ilościowo. W kontekście tego mojego eseju, będziesz jako jednostka, jako kolega (Gromowładny Zeo:), który ma swoje zdanie ale to może być ujęte w temacie np: co myślą o nas inni... łapiesz [kultura pojmowana holistycznie, w sensie dystrybutywnym] ?:)

Z: ok, rozumiem, jako jednostka już lepiej mi pasuje:]

jak to jednostkowym? na przykład?

P: np: ważne jest żeby zbadać emocje jednej prostytutki, a nie zbadać wszystkie i statystycznie wysnuć jakieś wniosek.

Z: naprawdę? czemu ma służyć badanie jednej a nie większości?

ważna jest Twoja prawda... życie bardzo szybko weryfikuje, poza tym prawda jest względna.

heh no tak:] ale czemu ma to służyć, skoro to jest zdanie reprezentujące jednostkę, a nie pewną grupę? [chcę znać odpowiedź na to pytanie] dla mnie taka niemożność uogólnienia sprowadza się tylko do zbierania ciekawostek

P: a widzisz niemożność uogólnienia... a dopiero bardzo zależało Ci na tym, żebym nie generalizowała... że chcesz być jednostką:)

Właśnie ja ostatnio zastanawiałam się nad tym czy to ma sens, kiedy robiłam wywiad. Facet miał bardzo dużo kwiecistych opowieści, więc po co robiłam ten wywiad, skoro nie mam pewności, że to co uzyskałam jest prawdą? [Chcę wierzyć, że jest prawdą! Dowiedziałam się dużo ciekawych rzeczy, wiele ciekawostek, różnych sposobów na rozwiązywanie rozmaitych spraw, np.: jak zagospodarować przestrzeń dospołecznie i wiele, wiele innych rzeczy. To inwestycja w siebie!]

To jest świetne, (albo dla niektórych po prostu bezsensowne) że etnologia może cały czas zaskakiwać. To nie jest tak, że ja jestem pewna wszystkiego... [chciałabym być pewna tego, że etnologia ma przed sobą świetlaną przyszłość] Tak sobie myślę, że etnologia może nas zaskakiwać, w takim stopniu jak bardzo nieprzewidywalny jest każdy człowiek.

Co do tego uogólniania, żeby dotrzeć do innych trzeba właśnie w ten sposób może.

(To jest niezłe, jak to w sumie daje do myślenia, potrzeba mi takich rozmów, bo Ty poddajesz "wszystko" z wątpliwość).

Z: kurcze Patyk no to świetnie, ale jaką wartość naukową ona niesie? Jest taki portal www.wykop.pl, on też będzie mnie zawsze zaskakiwał i nie jestem pewien wszystkiego, ale poza tym niewiele z tego wynoszę, poza garścią ciekawostek oczywiście.

Wracając do mojego uogólnienia, to nie mam nic przeciwko, żebyś przyjechała do akademika i przepytała 40 osób na piętrze, odkryła, że reprezentujemy coś spójnego, a potem to uogólniła na wszystkich mieszkańców akademika. [więc jak mówię o powszechnej wiedzy ludzi, czemu poprawiasz mnie, że to jest Twoja opinia?]  Metodologicznie to pewnie ciągle pozostawia wiele do życzenia, ale juz jest ciut lepsze.

P: lepsze od czego? [co oto znaczy „lepsze”?] ważna jest metoda poznawcza...

jaką wartość ze sobą niesie? to jest trudne pytanie.... dlatego, że rozwiązuje problemy.

Z: w jaki sposób je rozwiązuje? skoro nie może wypracować żadnych metod, bo nie uogólnia? [uogólnia, ale nie generalizuje, nie wartościuje].

W ekonomii i finansach to jest tak, że też jest mnóstwo metod, nurtów, poglądów itp., ale rynek wszystko weryfikuje i przykleja pomysłom status "działa / nie działa". W ten sposób ludzie doskonalą metody, idą coraz dalej w jakimś kierunku, który bądź co bądź pozwala żyć ludziom wygodniej. To jest bardziej jednolite, konkretne i daje efekty, a przy tym zaskakuje, bo zawsze najbardziej innowacyjne (i oczywiście działające pomysły) są najlepsze. Zdecydowanie to nie miejsce na nudę. Tutaj nie ma miejsca na światopogląd, liczy się efekt, jak mi ktoś udowodni, że coś działa, to ma rację, jak nie to nie ma racji i cześć. Nie ma miejsca na relatywizm, co jest takie piękne:] Uff.

P: tutaj zaryzykuję stwierdzenie, że w naszym rozumieniu ŻYCIE wszystko weryfikuje, etnologowie pozwalają zrozumieć Innych - analogicznie do Twojego stwierdzenia – ekonomia pozwala żyć ludziom wygodniej. No i nawet nie śmiem twierdzić, że to może być nudne.

Z: powiem Ci, czego mnie nauczyło minimalne zapoznanie się z etnologią, poprzez kontakt z Tobą i Piotrkiem [jego kolegą, studentem etnologii warszawskiej]. Wiem, że na świecie istnieje całe mnóstwo ludzi, którzy myślą inaczej ode mnie, co nie znaczy gorzej i to, że potrafię ich zrozumieć (chociaż w części), a przynajmniej próbuję, to jest to wielokrotnie bardziej wartościowe niż jakbym ich potępił.

P: W dyskursie z innymi dziedzinami my tak naprawdę przegrywamy, bo nie mamy jakichś ściśle ustalonych zasad, jakiegoś konkretu, jakiegoś takiego haka, [czy na pewno?] który racjonalnie mógłby dotrzeć do tego, który (być może) chce nas zrozumieć. Tu może być sedno: etnologia to tak naprawdę nie zawód, tylko światopogląd. Po tym nie ma konkretnego zawodu... etnologiem jest się przez 24 godz. na dobę.

Z: Też się zgadzam, że etnologia to taki humanistyczny światopogląd, który krzewi zrozumienie i otwartość. Ale spójrz na to w ten sposób: jaka jest wartość nauki, której nie można przekazać [bbbrrr ,przekazuje przecież bezpośrednio, empirycznie] laikowi (mnie, który "być może" chce Cię zrozumieć)? tego czym się zajmuje, więcej nie jest też dla tych laików użyteczna w praktycznym wymiarze? Ekonomii może nikt nie rozumieć, ale jak pensje rosną to wszyscy się cieszą i mogą jakoś ocenić ludzi którzy się na tym znają, a przynajmniej powinni.

P: Ja myślę ze my wiele tracimy w oczach innych przez ten relatywizm właśnie, wszystko jest względne... nie potrafimy być wiarygodni... no kurcze no chyba nie (?) jak rozmawiamy z ćwiczeniowcem od filozofii (naszym kochanym;/) to w sumie się rozumiemy, odpowiadamy sobie na wzajem na pytania, zgadzamy się co do odpowiedzi, ale on kwituje rozmowę tym, że jak my etnologowie, trochę byśmy pomyśleli, to byśmy doszli do wniosku, że ta nasza nauka tak naprawdę nie ma sensu [i kto to mówi?]. My chyba nie mamy dobrej na to riposty!

Etnolog winien poszerzyć te studia o jeszcze jakieś, (co mnie trochę załamuje).

Omawialiśmy ostatnio tekst w którym była mowa o procesie sądowym... obrońcami byli, historyk, a pod drugiej stronie antropolog, ten drugi nie ma szans, bo o ile historyk ma dowody, dokumenty, a więc potwierdzenie na to, o czym  mówi, tak etnolog nie ma dobrych podstaw... w tym wypadku, musiałby mieć wykształcenie prawnicze, żeby być wiarygodnym.

Z: bez sensu przykład

P: w sądzie liczą się konkrety, które można udowodnić

Z: a weźmy teraz kolonie na wakacjach. Opiekunami są historyk i etnolog, kto lepiej sobie poradzi?? Założę się, że etnolog, który jest blisko ludzi, a nie zaszyty w książkach historyk.

Możemy dowolnie wybrać sobie przykład do dowolnych zawodów, nie niesie to żadnej wartości. Są sytuacje, w których bezrobotny poradzi sobie lepiej niż uczelniany wykładowca

P: no właśnie chciałam chyba odpowiedzieć na Twoje pytanie: jaką etnologia ma wartość? a no chyba taką, że jest fundamentem dla innych. Sama w sobie nie jest wiarygodna, kurcze żebym się sama teraz nie zaplątała. Trudno na to odpowiedzieć.

Z: nie żebym Ci jakoś ułatwiał, trudniejszego pytania chyba nie ma;]

P: pewnie zależy dla kogo trudniejsze:)

Z: dla Ciebie to nie jest trudne?:]

P: Trudne, bardzo ciężko jest mi na to odpowiedzieć, ale wydaje mi się, że większość etnologów zadaje sobie to pytanie i nie znajduje racjonalnej odpowiedzi

Z: może to i lepiej, to co się naprawdę chce, powinno płynąć z głębi serca:]

P: no właśnie, ale jakie zastosowanie ma praktyczne? no etnolog w jakiś sposób praktycznie pomaga tym dzieciom na wycieczce:) heh

Z: no właśnie pomaga przez swoje nastawienie, doświadczenie i ten światopogląd. Nie chodzi o to ze zna 101 gier i zabaw w lesie, ale dużo łatwiej jest mu się odnaleźć w tej sytuacji niż naszemu historykowi

P: no właśnie i sam sobie w sumie odpowiedziałeś na pytanie, jaką ma wartość, czy nie?

Z: no nie bardzo:] powtórzyłem, że to rodzaj pewnej postawy, a nie nauka pchająca świat naprzód

P: etnologia może ci oferować możliwość spojrzenia na naszą kulturę z perspektywy wiedzy o innych kulturach i w konsekwencji lepsze zrozumienie siebie samego.

Z: żeby patrzeć na inne kultury, czy też z ich perspektywy, należy je jakoś opisać, zdefiniować, co wymaga uogólnień, a co z kolei zakwestionowałaś wcześniej [czy sama sobie zaprzeczałam?]

P: No żeby opisać kulturę, trzeba uogólnić [pojmować holistycznie], ale bardzo duży margines trzeba brać na to, że są wyjątki [podejście dystrybutywne? Można tez pojmować kulturę selektywnie], że wszystko jest względne.

Kurcze... widzisz może ja nie potrafię się obronić. Etnologia ma służyć ludziom, pomagać w rozwiązywaniu konkretnych problemów. Tak naprawdę, nie ma co się oszukiwać nie odgrywa i nie będzie odgrywać u nas znaczącej roli dopóty, dopóki będzie się zajmować sprawami marginalnymi z punktu widzenia aktualnych problemów społecznych.

Z: a czy jest szansa, że nie będzie się takimi zajmować? W jaki konkretny sposób etnologia rozwiązuje konkretne problemy? Nie musisz mi odpowiadać, ja wiem, że łatwo jest mi sądzić takie pytania, ale pisałaś, że lubisz poddawanie w wątpliwość, więc masz:]

Może to właśnie Cię w tym kreci? taka względność;]

P: Zdecydowanie tak, konkrety już mniej

Co do tych konkretnych spraw... chyba musimy najpierw zyskać autorytet, (którym cieszą się na przykład socjologowie. Oni w mediach mają dużo do powiedzenia, posługują się swoimi statystykami, tabelami itd.) Antropologów prosi się o jakiś komentarz jak zbliżają się święta, mogą opowiedzieć, jak to kiedyś jaja malowali w Wielkanoc na Kaszubach... a niewątpliwie  etnologowie są w stanie wypowiadać się też na tematy dotyczące współczesnych problemów,  a mało kto zdaje sobie z tego sprawę. Na przykład antysemityzm, powinniśmy może o tym mówić więcej, kibole na stadionach krzyczą Widzew - Żydzew! Tak naprawdę nie zastanawiając się nad tym, czemu to jest (czy ma być) obraźliwe. Obrona praw człowieka, homoseksualizm, etnologowie mogą pomagać poprzez rozmowy i pomoc w zrozumieniu tych ludzi. Konkretnym celem może być zwalczanie - to nie jest dobre słowo - pomoc w przezwyciężaniu homofonii, dalej to już sobie można dopowiedzieć: ksenofobii, pedofilii, patologii, itd.

Z: No i teraz do mnie trafiasz, widzisz, ja muszę na konkretach operować w takich sprawach, z ogólnego tłumaczenia zawsze robi się taka paćka:)

P: Ale za to jaka smaczna paćka! (…)

 

cz. III

Dzień drugi          

 

Patyk: Przekonałam Cię w jakiś sposób całą to rozmową? Czy w ogóle jakkolwiek przybliżyła Ci ona spojrzenie na etnologię?

Zeus: czy przybliżyła? raczej oddaliła, bo pojawiło się tyle pytań bez odpowiedzi, nad którymi wcześniej się nie zastanawiałem... a Ty mnie do tego zmusiłaś

P: w sumie ja też czasem wolę żyć w błogiej nieświadomości (...) Nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego jak trudno jest siebie samą przekonać do sensu etnologii... sensownie, racjonalnie nie umiem, więc nie wiem czy dobrze, że w ogóle próbowałam to zrobić w stosunku do Ciebie. Jedno jest pewne, bardzo mi pomogłeś

Z: nasz profesor od zarządzania mawia, że "ignorancja uskrzydla":) sporo w tym prawdy.

Chodzi o to, że (jak sam mawia) zarządzanie jest taką płynną dziedziną, że nie da się stworzyć praw, w których się zamknie, [tak jak etnologia] często najlepsze rozwiązania (w określonych warunkach) wydają się być wręcz sprzeczne z dotychczasową wiedzą czy nawet rozsądkiem.

Dlatego też, jak będziemy mieli jakiś nowy pomysł, który naszym zdaniem zadziała, to powinniśmy zapomnieć o wszystkim, czego się nauczymy na jego zajęciach. Tak powiedział na pierwszym wykładzie:] Człowiek bez bagażu tych wszystkich formuł jest nieskrępowany schematami myślowymi, przez co potrafi działać innowacyjnie. Stąd ta ignorancja:)

P: [Napisałam, po długim zastanowieniu] Tak sobie myślę: więc może dlatego nie da się racjonalnie wytłumaczyć zasadności etnologii, bo codzienne życie może być tak nieprzewidywalne, że zasady jakimi się czasem kierujemy na nic się nie zdają.

Tak samo stereotyp, jeżeli nie jesteś skrępowany jego schematem, to możesz dojść do prawdy [stereotyp pozostaje w sprzeczności z faktami (…) ze stereotypem mamy do czynienia, gdy dane pojęcie obciążone jest sądem wartościującym (7)]. Jeżeli od razu z góry założysz, że Niemiec pilnuje porządku, to w sumie nie dowiesz się, czy tak naprawdę jest (aczkolwiek musimy być świadomi tego, że te stereotypy są)

Z: no ładnie to ujęłaś:)

P: mogłabym się postarać może o lepszy przykład.. ale wiadomo o co chodzi.

Z: z tym się zgadzam, ale to przemawia za tym, że to światopogląd, a nie nauka

P: no ja cały czas opowiadam się za tym, że to światopogląd...  Tylko światopogląd przecież nie jest nam dany biologicznie, z góry, tylko jest kształtowany przez kulturę, gdzieś musimy go sobie kształtować. Gdzieś musimy się go uczyć, stąd być może kierunek: antropologia kultury/etnologia

Z: masz racje, zdecydowanie zgadzam się

P: uuuuuuuuuuuuuuu porozumienie

Z: pytanie teraz brzmi: czy jest sens studiować coś takiego jak światopogląd? i to jeszcze swój?

P: no po prostu idealnie o tym samym pomyślałam [choć ze stwierdzeniem „swój” to chyba przesada. Jest mój dopiero po ukształtowaniu]. Jaki to jest dreszczyk emocji Zeus studiować etnologię, to Ty sobie nie zdajesz sprawy

Z: heh bardzo się cieszę, że Ci się podoba

P: ale jak ja z tego wyżyję, to boje się nawet zastanawiać

Z: kurcze fajne jest to, że tak się zastanawiasz nad jej sensem. Wielu pewnie w ogóle nie zadaje sobie takich pytań

P: no kurcze, jak na każdym kroku [generalizuję] kwestionują jej użyteczność itd. to w końcu sama wątpię, więc próbuję się jakoś usprawiedliwić (usprawiedliwić to, że studiuję etnologię). Może za trzy lata powiem sobie: warto było podjąć takie ryzyko :D

 

P: (…) A czy ekonomia to dla Ciebie konkretny przedmiot?

Z: no uczę się jej i mnie to cieszy:) ekonomia to bardzo konkretny przedmiot, aczkolwiek (mądre słowo, nie?;) a więc aczkolwiek świadom jestem jej ograniczeń (nigdy nie będzie tak konkretna jak matematyka) i medialno - politycznej paplaniny, która kompletnie dezorientuje ludzi.

Przy pewnym poziomie człowiek widzi, że dany "ekspert" wypowiadając się na jakiś temat manipuluje faktami, albo że pewnie niepopularne decyzje byłyby korzystne dla wszystkich, ale dopiero po kilku latach. Przeciętny człowiek nie ma takiej świadomości, bo nie każdy musi się na tym znać, i w natłoku tylu informacji może czuć się strasznie zdezorientowany, czy wręcz być manipulowanym.

P: Może spróbuję przełożyć to na etnologię. Jeżeli zgłębiasz wiedzę na temat kultur, albo jakiejś danej kultury, to jesteś w stanie zauważyć tą - jak ty to nazwałeś - manipuluję faktami. jeżeli ktoś naciąga zasady moralności (tu ważny kontekst) moralność tej właśnie danej kultury (Masajowie fascynowali się kradzieżami co w ich kulturze nie było potępiane, u nas jest naruszeniem zasad moralności!) to manipuluje faktami. Antropolog w takiej sytuacji jest ambasadorami tolerancji i broni właśnie tej jednej, danej kultury! Musi ich zrozumieć.

Może inny przykład... manipulować faktami, czyli mijać się z prawdą... etnolog zapyta: co to jest prawda? (to względne). Ktoś mówi: charakterystyczną cechą kobiety jest: delikatność, subtelność, a mężczyzny: odwaga zdecydowanie, to manipuluje faktami, bo generalizuje. Np.; na Wyspach Samoa jest odwrotnie (mówiliśmy o tym już). Ten ktoś nie jest świadomy tego, że natura ludzka jest plastyczna, że cechy osobowości wcale nie są związane z płcią, a dużą rolę mają uwarunkowania społeczne, (ciekawostka mi się przypomniała: Jak dziecko ludu Arapeshów płacze, rodzice mówią: zachowuj się jak prawdziwy Arapesh. A u nas mówi się: zachowuj się jak prawdziwy mężczyzna) nagina fakty, wszędzie tak nie jest! A przecież bardzo często tak wartościujemy, a to prowadzi do wielu nieporozumień... Etnolog może je niwelować.

Z: To wymaga uogólnień, w ogóle byłoby łatwiej jak przyznałabyś, że etnologia też uogólnia:]

P: no uogólnia, bo inaczej przecież się nie da, ale kładzie akcent na jednostkę, jeden poszczególny problem [powtarzam się, chyba nie jestem w stanie do tego przekonać]. Bądź co bądź jednostka należy do ogółu, jest tworem swojej kultury. To, że uważamy się za oryginalnego, czy skrajne indywiduum, w konfrontacji (fajne słowo) ze społeczeństwem jest tylko złudzeniem. [Powinnam chyba dopisać: musimy jakoś uogólniać, bo żyjemy z innymi- w społeczeństwie, nie sami]

Z: Jeśli chodzi o prawdę, czasem tzw. prawda absolutna istnieje, w naukach ścisłych nie ma relatywizmu: 2 + 2 = 4 zawsze i wszędzie, niezależnie w jakiej kulturze. [a może są kultury, które nie znają matematyki, wtedy już nie może być prawdą absolutną?]

Co do tego, że w różnych kulturach różne rzeczy są różnie postrzegane... absolutna zgoda:]

Uogólnienia… w ekonomii jest to tak fajnie [dlaczego fajnie?] rozwiązane, że mówi się np.; prawa działają statystycznie tzn. na ogół jest tak i tak, ale zawsze znajdzie się wyjątek, który jej przeczy. W ekonomii chyba nie ma praw bezwzględnie prawdziwych, każde potrzebuje pewnych założeń

P: kantowskie 7+5=12, jest ustalone a priori, albo uczepmy się już tego 2+2 to 4, jest ustalone z góry, ale przez ludzi. Prawda absolutna, bo ktoś sobie tak założył (?) Czyli widzisz, nie dochodzimy znów do tego, że wszystko jest względne, nawet taka ekonomia, która wydawałoby się jest konkretną i ścisłą nauką?

Z: Zdecydowanie (ktoś tak sobie założył), ale dalej nie widzę tu pola do relatywizmu. W niczym to nie umniejsza temu ze 2 + 2 jest 4, ja rozumiem, że możemy się wszyscy dogadać, że 2 + 2 = 5 i zbudować na tym matematykę, (co da się zrobić) a wówczas 2 + 2 = 5 będzie prawdziwe a 2 + 2 = 4 głupotą, system sam w sobie pozostanie spójny.

P: Ty, bo ja już się pogubiłam, o czym my tak naprawdę gadamy?

Z: zgadzam się, że ekonomia jest względna (w sensie, że wszystko działa pod pewnym warunkiem) ta względność nie przeszkadza jednak ekonomii formułować ogólnych praw, formułuje założenia ze świadomością tej względności, czego jak mi się wydaje etnologia nie potrafi... i nie mów że "wszystko":]

P: Kurcze, czy ma jakieś ogólne prawa? no ma, przecież posługujemy się teorią, mamy jakąś podstawę, ale matematyka powstała, no właśnie kiedy? V wieków p.n.e., etnologia jest młodą nauką, teoria etnograficzna pojawiła się podobno dopiero w XIX w.

P: Pogubiłam się już, ;) do czego próbujemy się teraz przekonać?

Z: Właśnie nie wiem ;)

 

Rozmowa skończyła się w ten sposób.

Nie umiem poukładać myśli.

 

JESTEM W SZOKU!

Czy tak już będzie, aż do momentu ukończenia tych studiów? Czy tak zostanie już na zawsze?

 

Przypisy

1)  G. Lörinczi  „Kurpie Puszcza Zielona w fotografii”.

2) M. Łoś, „Role społeczne w nowej roli”

3) J. Grad, „Tradycja ukryta”

4) R. Benedict, „Wzory kultury”

5) tamże

6) tamże

7) Z. Benedyktowicz, Stereotyp i symbol [w:] „Portrety obcego”

Czym jest antropologia kultury? 

Patrycja Kuczyńska

 

 

Frywolitki i sztuka Laury Bziukiewicz
Kurpiowska Biżuteria
Kurpiowska Biesiada
Kurpiowskie ozdoby Wielkanocne
Kurpiowska Puszcz Zielona

Laura Bziukiewicz w TVP2 - Pytanie na śniadanie - Kolczyki frywolitkowe

U BURSZTYNA - Moda na Mazowsze

Muzeum Kurpiowskie w Wachu

Lekcje i pokazy

Facebook - sklepik EtnoKurpie

Cennik

Biblioteka kurpiowska

Regulaminy

Foto - Muzeum

Aktualności - blog

Facebook - Muzeum Kurpiowskie w Wachu

U szewca i rymarz

W domu

W zagrodzie

U stolarza i cieśli

U kowala

Kontakt z nami

Jak do nas dojechać

W stajni i powozowni

Tkactwo

Strój

Rzemiosło

U bartnika

kurpie.com.pl/

strona główna

Muzeum Kurpiowskie w Wachu

Lekcje i pokazy

Jak do nas dojechać

Kontakt z nami

Kurpie - Puszcza Zielona

Zdzisław Bziukiewicz

Galeria Foto z Kurpi

Wyroby ludowe z Kurpi

Bursztynowe wyroby z Kurpi

Laura Bziukiewicz

Historia i etnografia Kurpi

Folklor Kurpiowski

Gwara Kurpiowska

Bursztyn Kurpiowski

Skanseny i muzea

Wielkanocne Etno-Kurpie

Etno-Kurpie na choinkę

Prasa, TV, filmy o nas

www.frywolitka.pl